COSTES LOUNGE - bar na świeżym powietrzu

alexandre

- mówiłem! - zawołał zadowolony i w ogóle. postanowił przedstawic się też kirsten i andrew,więc powiedział do nich: - hej,jestem aleksądr.

Andrew.

Andrew podszedł do baru.
- Andre -zaakcentował na "e" - widze że nie sam jestem tu nowy

isabell.

-ty wszystko wiesz?-zapytała i puściła oczko do nieznajomego.

kirsten.

Napiła się coli. hmhm. nic sie nie odzywała. bo tak.

alexandre

- nie wszystko,ale pracuje nad tym - odpowiedział i napił się swojego koktajlu. - no więc,isabell,skąd jesteś?

Andrew.

- Miło tu - zagadał do kirsten nie spuszczając wzroku z nieznajomej.

kirsten.

-Hm. Tak.-powiedziała i się uśmiechnęła. Usiadła sobie bo chyba stała no nie ważne. w każdym razie założyła nogę na nogę.-Andre skąd jesteś?-zapytała

Andrew.

- Różnie to bywało. Raz tu raz tam. Anglia Ameryka, częste wycieczki w inne zakątki. Czuję się ogólnoświatowy. - uśmiechnął się popijając drinka - A ty ? - poprawił jej kosmyk włosów.

isabell.

-ja z brazyli, rio de janeiro-odpowiedziała i napiła się cały czas zerkając kątem oka na tego drugiego.

kirsten.

Uśmiechnęła sie.-też ameryka. fajnie tak podróżować tak myśle.-powiedziała-idziecie na plaże?-zapytała wszystkich. tak.

alexandre

- łał - wyobraził sobie ja w tym stroju na karnawał co maja w rio. mmmm.

Andrew.

- good idea - stwierdził podając rekę kirsten patrząc nadal na isabell

isabell.

-a ty skąd?-teraz przyjrzała sie mu bardziej szczegółowo-idziemy, prawda?-spojrzała na alexandra.

kirsten.

wzięła go za rękę. oh sie zapatrzył.
-idziecie?-zeszła z krzesełka czy czegoś tam na czym siedziała.

Andrew.

- tylko kto prowadzi ? - zasmieal sie - bo ja nie mam pojecia.