spacerowa ścieżka.

danielle

chwyciła jego dłoń mruczusiową i dała się zaprowadzic na plażę.

sessilee

spacerowała z kokakolowym czupa czupsem w buzi.

alexandre

przyszedł pospacerowac dla relaksu,dzisiejszy dzień był dniem pełnym wrażeń,a jeszcze się nie skończył. niezła skifa.

sessilee

potknęła się, widząc alexądra, bo kto mógłby przejść bez mniejszych problemów obok rajana ;c. to prawie jak dżastin. i wypadł jej lizak. jęknęła nawet, dopiero zaczęła go ssać. to dopiero skifa.

alexandre

jezu,kochamy tych samych facetuw,nie wiem czy cię kochac czy nienawidzic! xddddd. hehe rzard.
wiedział,jak działał na dziewczyny,tak więc na potknięcie sisi zareagował raczej z rozbawieniem,niż strachem. ale mimo wszystko postanowił zapytac,czy nic się nie stao.
- w porządku? - zrobił troskliwą minę. to przecież idealna wymówka,żeby zagadac. - przykro mi z powodu lizaka.

sessilee

ja cię kocham, rup co kcesz .. .. . ... . .. . xddddd
zaczerwieniła się, na szczęście nie widział, bo włosy opadły jej na oczy i inne części twarzy. pokręciła głową, poprawiając nieład na głowie. trzeba jakoś wyglądać, no hallou. - tak - popatrzyła na popękanego lizaka, na niego jeszcze nie. - dobry był - uśmiechnęła się, próbując nie rozpłakać się na środku ulicy. sisi! ;33

alexandre

okej to ja ciebie terz....................... : dd.
a on wpatrywał się w nią,nadal z tym charakterystycznym uśmiechem na twarzy. nieznajoma chowała się za włosami,ale przecież kiedyś będzie musiała na niego spojrzec,nie? - hej,tu jest dużo sklepów,kupię ci drugiego. - powiedział czulę.

sessilee

podzielimy się nimi ... ... . . . . xdd
spojrzała na niego, na sekund pięć i pół, w końcu nie była aż taka nieśmiała. tylko oczarował ją, przez przypadek napewno. zamrugała, zdziwiona jego propozycją. - och, nie musisz! - poprawiła za krótką spódniczkę, tata zawsze za to krzyczał. - to tylko lizak - aha, jasne.

alexandre

- ale nie ma problemu! - zapewnił. - pełno tu sklepów. - dla podkreślenia prawdziwosci machnął ręką gdzieś za nim,gdzie jak zgadywał były spożywczaki. po czym wziął dłoń sisiową i musnął ustami superekstraaksamitną skórę jej dłoni. - jestem aleksądr,a ty?
ah.

sessilee

zaczerwieniła się znów, klnąc w myślach. aha, ale taki urok rajanów tejlorów. och, jak miło było poczuć na ręce jego usta, miękkie dość, jak zauważyła. - sisili - powiedziała, śmiejąc się uroczo. - miło mi cię poznać, alex.
chyba ją nie uderzy, że zdrobniła jego imię. sisiową! jezu ;3

alexandre

uważał osobiście,że te rumieńce były urocze. jak i cała sisi z resztą.
jasne,że miękkie miał usta. a jakie całuśne! jakby stworzone tylko do tego. - mnie również jest bardzo miło,sisili. o jakim smaku był to lizak?

sessilee

zauważyła ten fakt, bo popatrzyła przez sekundę i jedną trzecią na jego usta. sama zacisnęła swoje, znów wiatr podwiał jej spódniczkę. - kokakola - zrobiła minę jak nafoszone dziewczynki w przedszkolu. - będą mieli kolowe czupa czupsy?

alexandre

- jestem pewien,że w tam - wycelował palec w mały,acz przyjaźnie wyglądający sklepik - będą mieli całe masy kokakolowych czupaczupsuw. wziął ją za rękę i pognali na drugo stronę ulicyyy. i przepuścił ją w drzwiach,jak wchodzili do środka! :3.

sessilee

uśmiechnęła się do niego miło, wchodząc do środka. stanęła jeszcze, upewniając się, czy alexąder napewno jest razem z nią. wyszczerzyła się do milionów różowych słodyczy, przypominające te słodycze z bajek. przyjemnych swoją drogą. - iiiiiiii?

alexandre

przeraził go trochę ogrom asortymentu w tym sklepie,ale poczuł też ulgę,bo to znaczy,że lizaki napewno musiały tu byc. tylko gdzię? - wiesz,hm,chyba lizaki zwykle są przy kasach. - powiedział,wciąż się rozglądając. na rzecz poszukiwań musiał oderwac na chwilę wzrok od jej dekoltu,a szkoooooooda. cusz,życie wymaga poświęceń.