spacerowa ścieżka.

sessilee

dobra, wcale nie było tak kororowo i miło. trzy batony na krzyż. nieważne, i tak jej się podobało. nawet zapomniała po co tu przyszli. - to chodźmy do kasy! - udała, że wiedziała o tym od zawsze, przecież. i zaciągnęła go do małej kasy. ścisnęła jego dłoń przy okazji, dużą i chłodną, to chyba lepiej niż gorąca.

alexandre

nieprawda,tam z tyłu było durzo żeczy!!!!! xd. podreptali do kasy i uff,zauważył stojaczek z lizakami. o,a nawet dwa stojaczki. uradowany wielce,począł szukac kokakolowego i uwaga,proszę państwa,znalazł. stanęli w kolejeczce. - znalazłem dla ciebie. - pochwalił się. a sobie wziął lizaka o smaku pomarańczowym,najbardziej go lubił.

sessilee

wyszczerzyła się do niego, ona nie widziała, za niska chyba była albo coś. może okulary na nosie jej przeszkadzały. przeciwsłoneczne, bo wady wzroku nie miała, broń bożę! - dziękuję - podskoczyła aż, no co, lubiła lizaki i w eurofii szczęścia ubuziała nawet alexądra w polika. niep odrapał jej, był miło ogolony. i ładnie pachniał. ojej.

alexandre

uśmiechł się,ten buziak wzbudził w nim ochotę na więcej! hehe. wyszli ze sklepiku,przy okazji wpadając na jakąś kobiecinę z 73659 reklamówek. - to co,gdzie idziemy? - zapytał jej. - masz ochotę potańczyc,czy zrelaksowac się na plaży bądź w hotelu?
każda z propozycji brzmiała kusząco.

sessilee

hm, zakręciła w okół palca koniec spódniczki, zagryzając wargę. była urocza? możesz patrzeć, ale nie dotykać, bo jest zimna jak ogień, kochanie, gorąca jak lód. dobra, wcale nie. - może plaża? uwielbiam ją! i zjemy lizakiiiii - jak nie zdąży wcześniej go przeruchać gdzieś pod palmą.

alexandre

- mmm,bosko. - zapowiadało się świetnie. plaża,sisi i on. no i lizaki. złapał ją za rąsie i poszedli,zacznę.

isabell.

szła sobie ścieżką jakąś z pieskiem na smyczy 5 miesięcznym labradorem o imieniu gabriel. idąc, rozmyślała o różnych sprawach. pogrążyła się w marzeniach na temat swojej przyszłości.
Pospacerowała i wróciła do domu.

kirsten.

Spacerowała sobie i słuchała muzyki z aj poda.

Andrew.

Wszedł spokojnie i zaczął szukać Kirsten. stwierdził ze ona jst tu najbardziej obeznana.

kirsten.

a ona go zobaczyła i podeszła do niego z uśmiechem
-heeej.-powiedziała i dała mu buziaka w policzek.-jak tam?-zapytała

Andrew.

- A dobrze dobrze - pierwszy raz miał wolny dzień bez pracy. - Znasz dobrze to miasto ?

kirsten.

-Troche znam a co?-zapytała się i poprawiła włosy za ucho. czy coś takiego.

Andrew.

-ale jak dobrze ? mieszkasz tu czy tylko przelotem ?

kirsten.

-mieszkam tu.-powiedziała. - a co chcesz żebym Ci coś pokazała ?

Andrew.

- potrzebuję lokalu na pokaz... dużego ,wszestronnego i dobrze oświetlonego